Chciałabym wyemigrować do Szwecji lub UK, już dwa razy próbowałam, ale musiałam ze względów finansowych zostać w Polsce, obecnie mam mieszane uczucia do moich decyzji, kto wie, może jeszcze mi przyjdzie kiedy wyemigrować, a może nie
Wymarzony kraj? Nowa Zelandia oczywiście. Albo Australia. W Europie marzyłoby mi się złapanie pracy w Norwegii lub Szwecji (wysokie zarobki, piękny design, fiordy itd.)... chyba tyle. Mieszkałam w Holandii - wybitnie niespecjalne miejsce do życia. Do wyjechania na jakiś czas w celach zarobkowych- jasne. Ale nie na dłuższy okres czasu.
Liechtenstein - Co prawda nie ma tam nic specjalnego ot kilka wiosek na krzyż w alpach, a samo państwo niewiele większe od pojedyńczej dzielnicy warszawy, ale za to podejście ludzi jest mega fajne ;-)
Otwarci, szczęśliwi, elastyczni, tolerancyjny, z optymizmem patrzący na życie ;-)
Żyje się tam spokojnie i bogato - w sam raz dla mnie.
Aby nie było za różowo - o obywatelstwo można się tam starać po 20 latach ;-)
Wyleczyłam się z emigracji jakiś czas temu. Spędziłam dziesięć miesięcy w pięknym niemieckim miasteczku, u naprawdę życzliwych ludzi, mieszkając w wielkim domu z ogrodem, nie mając prawie nic do roboty, poza czytaniem książek.
I wspominam ten czas jako najgorszy w moim życiu. Kolorowy koszmar. Byłam chora z tęsknoty. Śniło mi się, że 1000 km pokonuję na piechotę, wracając do Polski.
Po powrocie z emigracji wzięłam się mocno za własne życie - skończyłam kolejne studia, znalazłam pracę na Górnym Śląsku (a jestem z Dolnego) i wyemigrowałam ale pozostając wciąż w granicach kraju. Od tamtej pory mam wrażenie, może błędne, że nawet z typowo humanistycznym wykształceniem, mało opłacalnym, niekoniecznie docenianym można zaistnieć w naszej pięknej ojczyźnie. Ale trzeba być naprawdę u kresu wytrzymałości, by znaleźć siły na odbicie się.
Mnie z kraju wygnał mobbing w pracy. Zwolniłam się na własne życzenie, za coś jednak żyć musiałam. Dziś emigracja śni mi się w kategoriach koszmaru, ale jestem w sumie zadowolona, że zaistniała, bo mogłam się później naprawdę odnaleźć.
Ech, Miranio, jakbym czytała opis moich trzech pierwszych lat spędzonych na emigracji. Nie ma lekko, to prawda... i nadal za każdym razem, gdy wracam na dłużej do Polski, tak strasznie trudno mi wsiąść do tego samolotu do Stanów i kusi mnie, czy jednak nie rzucić wszystkiego w diabły i nie zostać w kraju.
Zgadzam się natomiast z Tobą: można zaistnieć w ojczyźnie, a moim zdaniem wiele rzeczy jest tu nawet ustawionych lepiej niż na okrzyczanym Zachodzie. Wiele się słyszy o historiach sukcesu emigrantów, stąd idzie fama, że wszystko jest tam łatwiejsze. A przecież na emigracji zaczyna się od zera, bez żadnego zaplecza, bez żadnego spadochronu. Dla niektórych to zaleta, ale jak nadejdą trudności, to wcale nie jest tak różowo. Tęsknota też niby rzecz banalna, a jak potrafi człowieka zjeść.
No ale... wiadomo, że nie samą logiką człowiek żyje i czasem trzeba wziąć los za bary
Czasami myślałam, że łatwiej byłoby mi w anglojęzycznym kraju. Po niemiecku mówiłam płynnie, rozumiałam wszystko, ale miałam straszliwe braki w gramatyce i nie byłam w stanie tego nadrobić. Niemiecki wydaje mi się taki ciasny, ujęty w takie ramy, tak bardzo bez polotu i fantazji, że w ogóle nie mogłam się zdobyć na to, by ten język polubić. W dodatku jestem filologiem, więc bezustanne robienie błędów to był dla mnie koszmar. Brakowało mi swobodnego porozumiewania się, pogaduszek z panią w sklepie, posprzeczania się z sąsiadem. Stale czułam się ograniczona, nie u siebie.
Niemniej jednak - znam osoby, które doskonale odnalazły się na emigracji. Nie szukając daleko - moja mama pracuje w Niemczech od 25 lat i zamierza osiąść tam na stałe. Ma firmę, mieszkanie, z Polską niewiele ją łączy. Tyle, że odwiedza nas. Wśród Niemców czuje się jak ryba w wodzie, swoje miasto zna jak własną kieszeń i nie mogła pojąć, jak ja mogę tak tęsknić i dlaczego jest mi tak źle.
Pequeninha, powodzenia i wytrwałości życzę!
jestem filologiem, więc bezustanne robienie błędów to był dla mnie koszmar.
Skąd ja znam ten kompleks Faktycznie w niemieckim, zanim człowiek nauczy się mówić mniej więcej bez błędów, trzeba opanować masę reguł (z angielskim odwrotnie: na start niewiele trzeba, za to później zaczynają się wielkie schody).
Ale język ten bardzo lubię i mam do niego sporo sympatii. Jest poukładany, to prawda, ale ma tyle uroczych powiedzonek, że zawsze mnie rozbroi
Imię: Krzysztof
Dołączył/a: 13 Lut 2015 Posty: 87 Miasto: Polska
Wysłany:
2015-02-18, 10:28
Mnie cały czas chodzą po głowie Stany lub Norwegia. Nie wiem dlaczego, ale jakoś ta nasza Polska mnie nie satysfakcjonuje. Może gdyby się nasza polityka zmieniła to byłoby lepiej. Oczywiście tereny mamy piękne, lecz to nie to samo
Nie możesz pisać nowych tematów. Zobacz szczegły. Nie możesz odpowiadać w tematach. Zobacz szczegły. Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
ogromna baza motywów WP, podzielona na kategorie tematyczne. Proste, jednostronicowe wizytówki lub zaawansowane układy, także z funkcją sklepu internetowego (ecommerce).